Drugiego dnia Jece pełen entuzjazmu biegł do przedszkola metr przede mną. To fajnie wiedzieć, że twoje dziecko jest szczęśliwe. Mały nie widywał się z żadnymi innymi dziećmi, więc nic dziwnego, że nowy kontakt z otoczeniem był dla niego taki ekscytujący.
Weszliśmy do budynku i chłopiec od razu popędził w kierunku drzwi za którymi znajdowała się jego klasa. Zaśmiałem się cicho patrząc jak podskakuje do klamki, której i tak minio wszystko nie miał szans dosięgnąć. Gdy podszedłem bliżej by mu pomóc, ktoś otworzył drzwi od drugiej strony. Uśmiechnąłem się lekko na myśl, że to Phoebe, jednak z klasy wyłoniła się ciemnowłosa Megan, panna Jenner, prawa ręka Phoebe czy jak tam ją zwą.
- Cześć mały. - uśmiechnęła się promienie do Jace'a, jednak ten nie zwracając na nią uwagi wszedł do klasy.
Dziewczyna zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie. - Cudowny dzieciak.
- Po kimś to ma. - wyszczerzyłem się. - Jest panna Abrams?
- Jeszcze jej nie ma. - pokręciła głową. - Dziś będzie później, miała coś załatwić.
Skinąlem na znak, że rozumiem i sięgnąłem do kieszeni swojej marynarki, z której wyjąłem portfel. W jednej z wielu jego przegródek znalazłem swoją wizytówkę. Podałem ją pannie Jenner.
- Mogłaby to pani przekazać pannie Abrams?
Dziewczyna wzięła wizytówkę i spojrzała na nią. - Tak, jasne.
- Ah, i proszę powiedzieć, że nie zapomniałem o kawie. - uśmiechnąłem się po czym puściłem budynek przedszkola.
Phoebe's POV
W holu zdjęłam swój płaszcz i chustę, którą włożyłam w jego rękaw po czym zawiesiłam go na wieszaku. Wygładzając swoją kawową spódnicę weszłam do mojej klasy.
- Dzień dobry pani Phoebe. - rozbrzmiał chór dziecięcych głosów.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się szeroko do dzieci.
Kocham je. Kocham jak swoje własne. Jestem opiekunką najmłodszej grupy, więc są tu dzieciaki w wieku od 2 do 3 lat. Każde z nich jest inne i każde jest fantastyczne. Do dzieci trzeba mieć szczególne podejście, pokazywać im, że wszystko co robią jest fascynujące, wtedy się lepiej rozwijają. Mam trzech młodszych braci, więc całe moje życie polegało na niańczeniu dzieci. Można by pomyśleć, że ta czynność mi się przejadła, ale nie. Wręcz przeciwnie. Gdy tylko mój najmłodszy brat zrobił się samodzielny zaczęło mi tego brakować. Wtedy podjęłam decyzję, że chcę pracować z dziećmi.
- Phoebe! - pomachała do mnie Megan stojąca w środku dużego koła utworzonego przez dzieci.
Odmachałam jej i usiadłam przy swoim biurku by zając się przeglądaniem dziennika.
- Hej, masz plany na dziś? - nawet nie zauważyłam kiedy Megan stanęłam obok mojego burka.
Spojrzała na mnię.
- Myślę, że nie. - pokręciłam głową.
- To źle myślisz. - dziewczyna położyła przede mną wizytówkę, na której wielkimi literami było napisane "Bieber Holdings". Spojrzałam na nią zmieszana.
- Pan Bieber kazał przekazać, że pamięta o kawie. - założyła ręce na piersi. - Zamierzałaś mi się pochwalić, że się spotykacie?
- Co? - uniosłam zaskoczona brew. - Nie spotykamy się. To rekompensata za to, że wczoraj zostałam z Jace'em.
- Myślałam, że biznesmeni nie są w twoim type. - ciągnęła ciemnowłosa.
- Bo nie są. - wzruszyłam ramionami. - To tylko kawa.
- Bieber jest prezesem jednej z wielkich firm światowych, zarabia mase kasy i może mieć każdą. To nie jest facet dla ciebie. - Megan pokręciła głową tak, że jej ciemne włosy uderzały o różowe policzki.
- Och, widzę masz nieźle obcykany temat "Pan Bieber" - wywróciłam oczami na jej uwagi. Czy ona ma mnie za głupiutką nastolatkę? To tylko jedna, jedyna kawa.
- Gdybyś czytała gazety też byś miała. - mruknęła. - On się pojawia na okładkach pism, których ty nawet nigdy nie miałaś w rękach.
- Wybacz Meg, ale muszę się zająć dziećmi. - unikając tematu odeszłam od biurka.
Justin's POV
- Tata! - Jace podbiegł do mnie i rzucił mi się na szyję gdy przykucnąłem by go przytulić.
- Cześć mały, jak się masz? - poczochrałem jego włosy.
- Super. - uśmiechnął się szeroko. - Pobaw się ze mną autakami. - wskazał na duży tor samochodowy rozstawiony na dywanie.
Zaśmiałem się cicho.
- W domu też masz autka, tam się pobawimy.
- Panie Bieber. - usłyszałem nad sobą głos. Znów ten sam delikatny, ale bardzo oficjalny głos.
Uniosłem się do pionu i zobaczyłem przed sobą smukłą sylwetkę Phoebe. Ubrana była w ciemnobrązową, niemal czarną bluzkę i kawową spódnicę.
- Kawowy strój odpowiedni do kawy? - uniosłem brew patrząc na nią.
- Jaki mężczyzna tak dokładnie rozróżnia kolory? - zrobiła dokładnie taką samą minę. Czy pani się ze mną droczy, panno Abrams?
- Kolor kawy nie jest mi obcy. - wzruszyłem ramionami. - W moim zawodzie dużo się jej pija.
- Rozumiem. - skinęła. - Możemy już iść?
- Jasne. - uśmiechnąłem się otwierając drzwi, w których ją przepuściłem.
Chwyciłem Jace'a za rączkę idąc wraz z panną Abrams do samochodu.
***
- Jace jest magiczny, taki pogodny, wygadany, mądry. To prawdziwy skarb. - mówiła Phoebe patrząc na malca, który wpychał do ust kawałki jagodzianki, przez którą jego rączki i buzia były w granatowym kolorze.
Dziewczyna wzięła kolejnego łyka kawy i spojrzała na mnie.
- Panie Bieber, jeśli chodzi o pańskie wczorajsze spóźnienie po odbiór dziecka to oczywiście nie mam tego panu za złe, tylko następnym razem proszę dać znać.
- Oczywiście, panno Abrams. - skinąłem.
- Proszę mówić mi Phoebe. - uśmiechnęła się lekko.
Hmm i teraz co, mam jej kazać nazywać się po prostu Justin? Mała liczba osób tak na mnie mówi i niech na razie tak zostanie.
- Oczywiście, Phoebe. - uśmiechnąłem się lekko.
***
- Dziękuję za kawę. - uśmiechnęła się lekko ciemnowłosa.
- Nadal jesteś przekonana, że to tylko jedna kawa? - uniosłem brew patrząc na nią.
Dziewczyna spuściła lekko głową patrząc przez chwilę w szary chodnik po czym znów spojrzała na mnie nic nie mówiąc.
- Liczyłbym na coś więcej niż kawa. - ciągnąłem wiedząc, że i tak nie udzieli mi odpowiedzi.
- Coś więcej niż kawa? - zamrugała szybko.
- Lunch. W sobotę. - uśmiechnąłem się. - Jace bardzo by chciał zjeść z tobą, prawda Jace? - spojrzałem na malca.
- Prawda. - chłopiec uśmiechnął się szeroko.
♥♥♥
Witam wszystkich serdecznie :)
Obiecałam co prawda, że rozdział będzie dwa razy w miesiącu, ale niestety w czasie wakacji nie miałam na to aż tyle czasu.
Idk co tu wyszła w tym rozdziale, ale powinno być ok.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
@SwaglandJB
Ciekawe ff ale mam nadzieje że rozdziały będą się pojawiać częściej x czekam na nn i życzę weny
OdpowiedzUsuń@AniolyCiemnosci
Jest całkiem ciekawie. Masz u mnie plusa również za to, że to nie jest kolejne opowiadanie inspirowane Dangerem. Mam również nadzieję, że tak zostanie :)) @twerkonjosh
OdpowiedzUsuńJeju dziewczyno masz takie talent do pisania! To tylko dwa rozdziały, a ja już się zakochałam w tym opowiadaniu i jego fabule! Mały Jace jest taki słoodki, że aż sama chciałabym mieć takiego synka! Podoba mi się, że jest prawie wszystko opisywane z perspektywy Justina, bardzo ją lubię. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie dodasz rozdział, na który już czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń